24.02.2025
Dziś jest ten dzień…rozpoczynamy dziennik miotu G. Lekarz prowadzący ciąże Lorny-pan dr Tomasz Nowak z kliniki MyPet, uważa iż rozwiązanie nastąpi 27/28.02.2025. Czekamy, dbamy o przyszłą mamę, staramy się ab zaakceptowała kojec, który w sobotę stanął już w naszym salonie. Wszystkie suki musiały go oczywiście przetestować :). Lori ma już spory brzuszek, ale kondycję jak na sportsmenkę wspaniałą, chętnie się rusza, wychodzi na niespieszne spacery i ogrodowe obchody.

27.02.2025r
Od rana Lorna niespokojna, biega, kopie, dyszy, temperatura spadła, apetytu brak . W ciągu dnia sytuacja trochę się normuje, przyszła mama śpi. Około godziny 21szej znów dyszenie i lekkie skurcze, o 21.30pierwszy mocny skurcz i…. o 22.12 witamy pierwszego malucha, kolejne pojawiają się na świecie o 23.43, 00.07, 00.37, potem akcja porodowa słabnie. Godzinie 4tej dzwonimy do weterynarza, szybkie decyzje i o 4.44 podajemy Lornie oksytocynę, o 5.41 witamy kolejnego malucha i poród kończy się o 6.17 kiedy rodzi się ostatni (po wykonanym w odpowiednim czasie badaniu rtg wiedzieliśmy ile maleństw przyjdzie na świat). Teraz wszystko dzieje się bardzo szybko -pakujemy świeżo upieczoną mamę i dwa ostatnie maluchy do auta i pędzimy do gabinetu weterynaryjnego gdzie czekają nasze anioły żeby obejrzeć Lornę i maleństwa. Upewniamy się że więcej maluchów w brzuszku mamy już nie ma, pani doktor ogląda ostatnie maleństwa i wracamy do domu. Ach jakie słodkie, spokojne i bezproblemowe jest życie hodowcy :))). Maluchy leżą już z mamą w kojcu-karmimy, ogrzewamy i…padamy na twarze po prawie12 godzinnym porodzie i bezsennej nocy. KiIlka słów jeszcze o reszcie rudego stada. Labone przyjął narodziny miotu G i informacje o tym, że został dziadkiem ze stoickim spokojem, Linda asystował siostrze, nie zawsze dyskretnie ale trzeba przyznać z wyczuciem. Natomiast babcia Lema to osobna historia. Babcia Lema przez prawie cały poród wyła na schodach oznajmiając światu przybycie wnucząt, a teraz obchodzi kojec i spogląda pożądliwie na maluchy, Lorna powarkuje, ale sądzę wpuści w końcu matkę do kojca i podzieli się opieką nad dziećmi. Na dziś tyle, wkrótce więcej o maluchach i rodzince.



2.03.2025r.
Za nami dwie pełne doby życia naszych maleństw. Sytuacja w stadzie (rr-rodzinie), z lekka się unormowała, wszyscy zaakceptowali fakt, że Lorna została mamą. Choć niektórzy(czytaj Lema) cały czas uważają, że przydałyby jej się korepetycje, Labo odpuścił natomiast z ożywieniem obserwuje miski Lori, które donosimy do kojca-wyglądają zachęcająco, Puput boi się maluchów, węszy z daleka i bardzo boi się , że zakocham się w którymś maleństwie tj w niej. Lorna-matka totalna zaczęła od wczoraj jeść, pozwala też sobie na wycieczki na ogród tak krótkie jak to tylko możliwe. Wyjście poza posesję kończy się szybko, Lori załatwia potrzebę po czym robi totalny zwrot i prze z całych sił w kierunku domu. Piszczy na widok maluchów przełożonych do koszyczka z kocykiem kiedy chcemy posprzątać i np. zmienić koc w kojcu. Kiedy leży ze szczeniolami w kojcu, nie mają prawa się oddalać, bo w każdej sekundzie matka chce aby były blisko. Czy to aby nie będzie toksyczna relacja ? Maluchy rosną, niektóre przekroczyły już 600g -ważymy rano i wieczorem aby monitorować czy na pewno przybierają na wadze. Ludzka część stada ciągle lekko niedospana, zakręcona i w związku z tym drażliwa


08.03.2025r.
Maluchy mają już tydzień, wszystkie podwoiły już wagę urodzeniową. Pełzają już coraz energiczniej i można założyć, że za tydzień będą już chodziły. Lorna coraz chętniej wychodzi z kojca, jest w stanie pójść na krótki spacerek bez nerwowego oglądania się za dziećmi. Lori jest cierpliwą, dobrą mamą karmi i wylizuje maluchy, zasypia przy nich i bardzo ostrożnie wychodzi z kojca, w związku z tym my już nie koczujemy obok, możemy spać w pewnej odległości. Dziś maluchy miały pierwszą indywidualną sesję, poniżej prezentujemy jej efekty, wkrótce galeria miotu ruszy pełną parą.







